wtorek, 4 maja 2010

IV dzien

Dzisiaj jednak nie bylismy w oceanarium - idziemy tam jutro. Zwiedzalismy Valencje - jakas katedra, owalny placyk, gdzie mozna bylo kupowac pamiatki i wieza przy kosciele. Zwiedzanie skonczylo sie okolo 14:00. Pozniej poszlismy do parku pogadac, zjesc i troche zintegrowac sie (patrz film) - nauczyciele odlaczyli sie od nas po zakonczeniu zwiedzania. Niestety, nie moge sie za bvardzo dogadac z moim partnerem - bardzo kiepsko mowi po angielsku, natomiast bardzo dobrze rozmawialo mi sie z Giermo (nie wiem czy dobrze napisalem, ale tak sie mniej wiecej wymawia :P). Rozmawialem z nim praktycznie caly dzisiejszy dzien. Gadalismy o wszystkim co nam wpadlo do glowy. Okazalo sie, ze jest to pozatym bardzo mily, madry i rozgarniety chlopak - wszytko potrafil zalatwic (np. jak jakims cudem porozdzielalismy sie na kilka grup, on dzwonil do wszystkich i ustalal miesce spotkania) i widac ze bardzo sie nami przejmuje i opiekuje (jest na zdjeciach i na filmie). W tzw. miedzycasie okazalo sie, ze jednej z naszych kolezanek (Klaudia) strasznie rozbolaly plecy (tak bardzo, ze plakala). Podobno wziela jakies leki ale one nie pomogly. Kupilsmy w aptece jakas masc rozgrzewajaca i zadzwonilismy do nauczycieli. Poxniej zadzwonilismy do mamy Carlosa (partnera Klaudi) i ona zabrala ja do domu/szpitala (w koncu nie wiem gdzie). Do domu wrocilismy o 20:00. Podsumowujac, bardzo duzo dzisaj rozmawialem, bylo fajnie poza tym smutnym akcentem pod koniec. Nizej film i zdjecia.


Wyjscie ze stacji pociagu w polnocnej Valencji.


Fontanna...


Zwiedzamy...


A oto najwezszy budynek na swiecie (widzicie? Ten czerwony!)...


Policjanci z koniami...



Widok z wiezy koscielnej...







Giermo pokazuje nam gdzie co jest.



Kolejna fontanna...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz